Nie ukrywam ,iż nie przepadam za Frankenjurą ,ale Sebastian z pewnością by mi jej nie odpuścił!
Zresztą po krótkiej wymianie informacji z ?wymiataczem FJ? ?Konradem Saladrą, nabrałam sporej motywacji do konfrontacji z bolesnymi frankońskimi drogami.
Założeniem krótkiego tripu było dotykanie „tego i owego” , a reszta czasu przeznaczona została na OS-y i szybkie RP.
Najwartościowszym przejściem majowego weekendu było pokonanie Rauchende Bolts IX w sektorze Barenschlucht. Mega-klasyk rejonu, bardzo oszczędnie asekurowany (4 przeloty na 20 metrach) udało mi się zrobić OS’em.
Nie minęło kilka tygodni a ja znowu siedziałam w samochodzie, tym razem z topo Adlitzgraben na kolanach. Zastanawiałam się po czym się wspinać ponieważ wybór był niesamowicie duży!
Na miejscu plany zostały mocno zweryfikowane. Otóż to co fajnie prezentowało się w przewodniku, w rzeczywistości było „górską przygodą” od lat nie tykaną przez innych wspinaczy.
Najbardziej okazale wyglądał sektor Monster ze swoim sporym przewieszeniem i chwytami wielkości wiader (zdecydowanie odbiegał od standardowego schematu Frankenjury, gdzie nawet w 6b trzeba zawalczyć!) .
Drogi w Monsterze: ładne i brzydkie, bulerowe i stricte wytrzymałościowe są zdecydowanie łatwiejsze od tych które znajdują się w lewych (od Monstera) sektorach.
Z pewnością każdy na tym malutkim skrawku ściany znajdzie coś dla siebie… o ile nie będzie wspinał się przez weekend (wtedy tabuny ludzi oblegają totalnie wszystko na ów skale.)
Należy także pamiętać o tym, że można wylądować tyłkiem na masce przejeżdżającego samochodu lub zostać przejechanym asekurując partnera ze środka jezdni ! Nie ukrywam , że dla mnie był to silny bodziec wspinaczkowy dzięki któremu nie odpadałam od skały )
Najbardziej extremalną sprawą w Adlidlitzgraben był dla mnie Camp. A właściwie bezpłatny parking z kibelkiem i ciepłą wodą, „zawalony” taką ilością namiotów i samochodów jakiej jeszcze nigdy w życiu nie widziałam na tak maleńkiej powierzchni!!! Pomimo wielu minusów jak: śliskośc dróg, przepychanka pod ścianą i buszujące zające i lisy pożerające nasz pokarm , austryjacki rejon ma wiele plusów choćby fakt , że jest: „bliskim west’em”
Bez wątpienia należy samemu się przekonać jak jest w Adlitzgraben.
Copyright © 2014 by gorskieblogi