..
Blog Oli Taistry

99 | 108493
 
 
2008-07-21
Odsłon: 857
 

Ostatki w Cuence i Margalefie

Powrót do Cuenci był bardzo bolesny.
Ból palców, ból skóry, ból zęba, ból głowy spowodowany wczesnoporannym wstawaniem i w końcu bolesne kłucie w sercu przy ściąganiu expresów z niezrealizowanych projektów.
To pierwsze dało się załagodzić ice-spray’em, drugie ClimbOn’em, kolejne wizytą u dentysty, następne małą czarną, natomiast ostatnie zmotywowało jeszcze bardziej.
Jednak po kolei…

Od pierwszej wizyty w Cuence dobrze zdawaliśmy sobie z Sebastianem sprawę, że nie będzie lekko. Nie mając innego wyboru, postanowiliśmy potraktować ten czas jako „podładowanie baterii”, którym oczywiście towarzyszyła ambicja sportowa ;)
Minione kilka dni w Margalefie ożywiły nas i zachęciły do dalszego działania.

W Cuence (tym razem dla odmiany) nastały anormalne upały.
Półprzytomna, wciąż będąca jedną nogą w krainie snów, rozgrzewałam się, aby móc uderzyć po raz n-ty na jedną z upatrzonych dróg w rejonie. Co jak co, ale o godzinie 7 rano musiałam mocno zmusić swoje cielsko do wykonywania nienaturalnych dla niego ruchów o tej porze dnia… 

… od południa wysmarowana po uszy genialnym mazidłem, leżąc w najbardziej zacienionych miejscach sektora Martin Alhaja, starałam się wytrwać do 20-tej, czyli godziny, o której sensem było wstawianie się w kolejną drogę.
Walka z ciepłem, a nie z rzeczywistymi trudnościami dróg zaczęła mnie niezwykle męczyć, jednak energia, jaką włożyłam w pracę nad drogami nie pozwalała mi opuścić rejonu.

Www.eteo.es stało się moją ulubioną stroną internetową, gdzie jak na złość liczby w rubryce temperatur były non stop powyżej 30 stopni C. Jedynym miejscem, gdzie powietrze było rześkie, a temperatura była idealna do normalnego funkcjonowania to gabinet dentystyczny, do którego jak małe dziecko musiały mnie zaprowadzić, wepchać i zmusić do zajęcia fotela aż 3 osoby. Jednak było warto! O jeden ból mniej na liście bólów.
Ostatnie dni wspinaczki w rejonie postanowiłam spędzić w sektorze, który w odróżnieniu od powyższych nie miał południowej wystawy. Fortin i droga „Abu Simbel” wraz ze swoim fantastycznym charakterem wspinania okazał się być strzałem w dziesiątkę.
Szybkie RP na 8a+, i Sebastianowski „Public enemy” zakończył krótką listę prowadzeń w Cuence. Bezapelacyjnie mam zamiar tam wrócić za rok!

W drodze do Barcelony (skąd lada moment mamy odebrać młodego Jakubowskiego z lotniska) zatrzymaliśmy się na „odpoczynek" w Margalefie.
Ponieważ nasze zegary biologiczne od miesiąca były przestawione na poranny tryb gotowości, wykorzystaliśmy przywilej, aby móc powspinać się w margalefowskim sektorze Ermita. Tym samym zaplanowany 3-dniowy okres odpoczynku, zamienił się w aktywny rest, w trakcie którego (śmiało mogę przyznać) zrobiłam więcej niż w Cuence :)))
Nie ukrywam, że drogi pokonane OS-em w przepięknym żółtym murze Margalefu w poprzednim rejonie byłyby znacznie niżej wycenione, ale to w końcu nie Cuenca!

Pozdrawiam

Ola
 
 
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
lokals z okolic cuenci 2008-08-14 22:07:24
ee jakos sie tak zakrecilem. chodzi mi oczywiscie o valera de abajo, a nie valle de abdalajis (niedaleko el chorro)
lokals z okolic cuenci 2008-08-06 18:36:51
szkoda, że będąc w cuence nie trafiliście do rejonu valle de abdalajis - dolina 40 km na południe, tak z 5 km długości. Przede wszystkim - mało wspinaczy i dużo dziewiczych ścian, przyroda, cisza i spokój
aga w plus filip 2008-08-01 21:30:36
golab ciesze sie ze nadal latasz...
tata 2008-07-24 00:13:44
prześlij pare fotek z nowej 150ki pozdro.
:) 2008-07-23 00:38:49
Aż trudno uwierzyć że Ty cąły czas jeździsz po rejonach czas leci a Ty cały czas w skałach ech fajnie


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd