..
Blog Oli Taistry

99 | 111312
 
 
2008-05-28
Odsłon: 5118
 

Margalef - perełka Katalonii

Zanim zacznę temat rejonu, w którym kaloryfery są wielką rzadkością, muszę nieco przybliżyć sytuację, która sprawiła, że odwiedziliśmy z Sebastianem ten (ostatnimi czasy) bardzo mocno rozsławiony rejon.
Ostatnie dwa dni w Rodellar były istnym piekłem! A było to tak mniej więcej tak:

Maksymalnie przemoczona dygoczę w Las Ventanas, po raz pierwszy oceniając bardzo trzeźwo sytuację. Od kilkunastu dni pogoda jest niezmienna - leje… i nawet jeżeli przestanie, to czas zanim skała przeschnie będzie wiecznością! Powoli oswajam się z myślą przekierowania ambicji wspinaczkowych na inne, nie znajdujące się w tym rejonie cele.
Spoglądam na zdesperowanego wspinacza toczącego bój z jedyną w miarę suchą 8a+ w lewej części sektora. Ktoś inny z drugiego końca ściany przeklina wszystko na czym świat stoi biorąc blok na rozgrzewkowym 7a, które przy obecnych warunkach powinno mieć wycenę 5xwyższą. Leniwie kierując wzrok w przeciwnym kierunku zauważam pędzącego w strugach deszczu  niczym piorun jegomościa, który lada moment pojawia się zdyszany pod skałą.
Po zmęczonych twarzach i skrajnym wyczerpaniu nerwowym facet rozpoznaje w nas potencjalnych informatorów wspinaczkowych. Bez „Hello", "Bonjur" czy też "Hola!” przechodzi do konkretu pytając „Do you think it is dry?", pokazując paluchem na jedną z najbardziej przewieszonych dróg w Las Ventanas. Ociekająca wodą z błotnistą magnezją w chwytach Pata Negra nie prezentuje się, jakby była dry! Jednak nie mam serca uświadamiać przepełnionego entuzjazmem kolesia o beznadziejności sytuacji i niepotrzebnym fatygowaniu się do sektoru Las Ventanas. Odpowiadam, aby sam sprawdził, bo a nóż… Obcokrajowiec znika za kamerdolcem i „świńskim truchtem” kieruje się pod drogę.
I tak był dzielny! Urobił niecałe 2 m…

Mając serdecznie dosyć wspinania się po expresach coraz mocniej naciskam na Sebastiana, abyśmy zakończyli kolejny dzień „spinania” i przestudiowali trasę do francuskiego Tarnu.
Żegnam się z kilkoma kompletami expresów pozostawionych w ścianach i mam nadzieję, że po 2-3 tygodniach i powrocie do Rodellar będą wciąż na swoim miejscu. Przecież, to nie Polska.
Zmotywowana do szybkiej ewakuacji, żwawo zsuwam się ze śliskiego zbocza Ventanas. Chwilę później ląduję tyłkiem w wodzie, równocześnie ratując cały dobytek swojego życia (sprzęt wspinaczkowy, aparat, kamerę, dokumenty i kasę). Melodyjna wiązanka mało skomplikowanych słów wypełniająca cały Rodellar ostatecznie przesądza o zmianie miejsca.

Susząc się przy płomieniach kominka, energicznie stukam w klawiaturę laptopa z nadzieją znalezienia jakiejkolwiek alternatywy, bo jak doszliśmy z Sebastianem wspólnie do wniosku - Tarn jest zdecydowanie za daleko!
Sfrustrowana wysyłam maila do zaprzyjaźnionej Hiszpanki, że mokro, że Las Ventanas tonie, że w Bovedzie ze wszystkiego się ciurczy woda,  że obżeram się m&m’sami, że jeszcze moment i nie poślę tego maila bo El Puente szlag trafi, bo rzeka camp zaleje, że…
…poradź gdzie da się wspinać!!!
Nie mija kilka minut i otrzymuję maila zwrotnego, że:
„Właśnie wyjeżdżamy do Margalef, gdzie wspin jest super i powinno być ok, bo tamtejsze dziurki schną szybko. Spodoba Ci się. Pakuj się! Do zobaczenia na miejscu. Eva”.

200 km od Rodellar, w totalnej dziurze o nazwie Margalef pogoda bez zmian. Zaczynam irytować się coraz mocniej, bo chyba oszaleję, jeżeli w ciągu kolejnych dni nie będę mogła się wspinać! Kierujemy się do refugio, gdzie ku wielkiemu zaskoczeniu spotykamy dobrych znajomych z Niemiec. Na dzień dobry słyszę: „Jest fantastycznie! To nic, że leje. Pada od 3 tygodni, ale jutro ma być lampa, więc wyluzuj się kobieto!”
No tak! Dystans, który znajomi nazywają „wyluzowaniem się” złapałam już miesiąc temu, bo w innym wypadku chyba bym oszalała. Jednak nic nie zmieni faktu , że
 ja naprawdę mam niezwykłą potrzebę powspinać się będąc na wescie!!!
 
Na miejscu spotykam Evę i Dafnia. Para Hiszpanów rozjaśnia mi bardziej temat wspinania w rejonie, finezyjnie znacząc moje topo gwiazdkami, kropkami itp.
Przy okazji dowiaduję się, że może nie będę miała, po co wracać w najbliższym czasie do Rodellaru, bo drogi którymi jestem zainteresowana, po tak długo trwających opadach potrzebują dużo czasu na przeschnięcie. Od razu wymieniamy z Eva żartobliwe anegdoty. Uf! Na szczęście z Geminis’em uporałyśmy się w minionym sezonie.

Jak się okazuje znawcy frankońskich klimatów wiedzieli, co mówią. Kolejnego dnia robi się lampa (aż łezka mi staje w oku na ten piękny słoneczny widok :)))))))
W promieniach słońca rejon prezentuje się wprost rewelacyjnie!
Entuzjasta Marcin - Niemiec w szalonym tempie informuje nas o tym co warte zachodu, a co nie, gdzie na nogach, gdzie autem, a gdzie wpław. Równocześnie dowiaduję się, że nie wolno uprawiać sportów wodnych w tym pięknym jeziorze (choć tablice informacyjne mówią same za siebie;) i jak masakrycznie droga jest cena prysznica w nieco speluniastym Refugio… No chyba że 3 euro za sesję z gąbką i mydełkiem pod wrzącą wodą to niewygórowana dla Was cena. Jednak zmieniając temat na stricte wspinaczkowy, śmiało stwierdzę, że Margalef zaskoczył mnie bardzo pozytywnie! Możliwości wspinaczkowe w rejonie są naprawdę spore. Przewodniki internetowe podają sumę 500 dróg w rejonie, ale z innych źródeł wiem, że jest już ich ok.1000! Krótkie, długie, typowo bulderowe, bądź bardzo wytrzymałościowe, głównie po dziurkach z pewnością zaspokoją potrzeby głodu wspinaczkowego. Niesamowita ilość „łatwego wspinania” sprawia, że spokojnie możemy wybrać się do Margalef z osobą początkującą, bez obaw, iż nie będzie miała się, po czym wspinać. Asekuracja jest wyśmienita. Wspinacze będąc na poziomie średnim lub bardzo dobrym będą mieli pole do popisu.
Właściwości tarciowe żółtego konglomeratu, wyglądającego niezbyt zachęcająco są bardzo dobre. Inaczej mówiąc: gdzie postawisz buta, tam będzie stał!
{inaczej niż w Cuence: gdzie postawisz, tam nie stoi ;) }
Początkowo wspinanie w konglomeracie może nam się wydać dziwne ze względu na chwyty typu „wystające kamyczki”. Jednak kiedy już się oswoimy, wspinanie idzie jak po maśle… Oczywiście o ile pogoda się nie popsuje i nie wygoni nas do innego rejonu:)
Margalef jest świetnym miejscem na podniesienie poziomu OS (drogi mało skomplikowane, łatwe do odczytania, no… chyba że pakujemy się w teren o kolorze czarnym tuż po deszczu… Zdecydowanie odradzam!!!
Tak czy owak, Margalef jest jednym z ładniejszych ogródków wspinaczkowych, jakie miałam okazję odwiedzić. Skały dziwnych kształtów, przypominające ogromne jajka lub wałki sprawiają, że czujemy się jak w innym świecie - magicznym!
Pod względem charakteru wspinania rejon bardzo przypomina mi ulubione Grotti, z tym że włoskie rejony wydają  się być zdecydowanie ciężej wycenione niż hiszpański.

Krótki, bo 4-dniowy pobyt w Margalef nie umożliwia mi pełnego wypowiedzenia się na temat tamtejszego wspinania. W ciągu tych kilku dni nie próbowałam niczego ciężkiego. Wspinając się bez żadnych obciążeń, zrobiłam kilkanaście dróg do 7c OS włącznie, a także 8a RP (2 pr.).  
Niestety silny deszcz i zła prognoza pogody na najbliższe dni, plus (najważniejsze) sugestie Hiszpanów o bezsensowności pozostania w Margalef , skłoniły nas do kolejnej zmiany rejonu.
Cuenca - ulubiony rejon Evy Lopez i Dafnia Fernandez stał się naszym kolejnym celem.
Fantastycznie!!!!!!!!!!!!!!!!! Zawsze chciałam odwiedzić kultową Cuencę!

Pozdrawiam
 
 
 
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
Ola 2008-06-09 14:21:22
Witam! Cztery dni temu w Cuence pojawiło się słońce. Fantastycznie! Przez kolejne dwa dni tak bardzo zaszalałam w skałach , że w nocy prawie pogotowie wzywał Sebastian do Cueva Negry :) Tak to jest jak zbyt duże pokłady energii i motywacji w nas drzemią :) Resta przeleżałam z gorączką (i topo Cuenci pod śpiworem) ledwo zipiąc :) Wyczerpałam zapasy aspiryny , wit.C , a mój oddany partner wykupił wszystkie cytrusy z pobliskiego Eroskiego... Temperatura zeszła, siły wróciły, na "ambicjach" expresy dyndają, a tu słońce nawiało i kolejny dzień restu pod czarna chmurką nas czeka! Do diabła znowu LEJEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!! PZDR.
2008-06-09 13:51:21
Najgorszy rejon tam byłby najlepszym u nas:):):)
2008-06-09 13:50:24
o kurka ale fajna fota:) faktycznie nie wygląda to na lampę:)
2008-06-09 13:48:49
Super miejsce to i foty niezłe - nic wielkiego
fałjeden 2008-06-06 16:02:58
Problem w tym ze skaly nasze sa jakie sa :-( Bo klimat robi sie juz hiszpanski...
totenpaul 2008-06-06 15:59:14
Przeslodzenie przeslodzeniem ale foty ZAJEBIOCHA!
eduardo 2008-06-04 10:07:43
Jezus Maryja, potop, szarańcza, Ola trzymaj się!
Ola 2008-06-02 14:00:00
Witam! W galerii umieściłam nową fotkę -10tą przedstawiającą "efekt wczorajszych opadów w Cuence" to jakby ktoś nie wierzył w to co piszę ;)))) ... pozdrawiam ;)
Monia 2008-06-02 11:12:56
No niewierzę że dalej leje przecież we wszystkich prognozach w całej EU lampa Teraz sobie odbijesz zgniłe dni:):)
Ola 2008-05-31 14:53:31
Hej! Ależ ja wcale nie narzekam! Kto by narzekał gdyby z ok.3miesięcy pobytu na westcie minimum 1,5 miesiąca nie możnaby się wspinać bo pogoda była i jest dosłownie dramatyczna! Absolutnie nie ma powodu do narzekania ;) pozdrawiam z zalanej Cuenci!
x 2008-05-29 20:56:56
art całkiem całkiem - mogę polecić Jak zwykle w GÓRACH trochę przesłodzony ale ok.
Monia 2008-05-29 17:42:26
Faktem jest że laska robi rzeczy o których ja mogę tylko pomarzyć ale mokra skała może wkurzyć na maxa więc daj se luz po co się spinać ma ochotę narzekać niech narzeka co ma na blogu wypisywać same wesołe kawałki???
2008-05-29 14:03:43
Ola jeździsz sobie po świecie pstrykasz foty, wspinasz się i wogóle Czy masz śwoadomść że jest przynajmniej kilkaset albo i kilka tysiecy osób które za taki sposób życia dały by się pociąć - szukaj więc pozytywów - nie ma co narzekać:)
maciek 2008-05-29 10:30:36
Co za zbieg okoliczności. Niezła reklama rejonu http://www.goryonline.com/gory,73,212,0,0,Fnr,nr.html
2008-05-28 22:31:40
Wszędzie lało a teraz chyba w całej Europie lampa więc kto może niech nadrabia zaległości.


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd