..
Blog Oli Taistry

99 | 114747
 
 
2009-06-09
Odsłon: 1372
 

Komforcik

Usadowiona na skórzanej sofie, z widokiem na piękny kolorowy ogród, tuż po konfrontacji z czymś o czyim istnieniu już dawno zapomniałam - ciepła woda, moje zrelaksowane ciało przypominało sobie, co to znaczy - komfort. Brak myszy buszującej w mojej wyjazdowej spiżarce i żmiji wijącej się pod podłogą namiotu (prawdopodobnie bardziej wystraszonej niż ta, która straszyła :) nagle okazują się być czymś niezwykle extremalnym w moim innym goleszowskim świecie.
Luksus jaki zapewniają mi tutaj rzeczy materialne, ukazuje mi, jak niesamowicie zmienia się punkt widzenia od punktu siedzenia. Z pc na kolankach, klikam i na nowo poznaję tę inną stronę wspinania… Tę z pozycji siedzącej trzymając w ręku sok ze świeżo wyciśniętym cytrusów, z nałożonymi na nogi pachnącymi skarpetami.
Przeglądam foty jakiejś katowiczanki na www... autorstwa fotografa Łukasza W. W międzyczasie zaglądam na słowackiego climb’a, gdzie informują o przejściu 8b+ RP przez niejakiego młodziana, co z katowiczanką był w Margalef… Suche informacje zawarte w kilku linijkach nie są adekwatne do tego, co owa katowiczanka odczuwała w trakcie ostatnich kilkunastu tygodni. Sama będąc bohaterem danego newsa nie mogę wprost uwierzyć, że TAK inaczej prezentuje się to TU niż TAM. Czytam o przejściach innych wspinaczy, w szczególności tych, którym mocno dopingowaliśmy wszyscy w trakcie ich przejść 8c OS, FL, RP… Od razu przypomina mi się ostania sukcesywna wstawka w Cubate, jednego ze znajomych Polaków. Pot lejący się z czoła, dziury w paluchach pozwalające tylko na jedna próbę. Tak naprawdę tylko my wiemy, jaką psychą trzeba było się wykazać, aby pokonać owe 8b ;) Towarzyszący temu krzyk, euforia, radość - to emocje, które w newsie są jedynie „prostą sentencją”. A w rzeczywistości tam na miejscu czymś, co ciężko potem opisać... To doprawdy niesamowite jak zmienia się perspektywa odbioru tego, co jest twoim życiem (wspinanie) spoglądając na to przez pryzmat informacji zawartej w newsie na www. Na drugiej stronie mam nadzieję, że każdy wspinacz śledzący newsy jest w stanie „wbić się" w opisywany klimat /sytuację i przeżywać to podobnie jak my wszyscy gdzieś tam daleko.

Wracając do przygód wspinaczkowych, a dokładnie do końcówki wyjazdu wyżej opisywanej katowiczanki :)  Ostatnie dwa tygodnie nauczyły mnie bardzo wiele. Przede wszystkim samodzielności, dały możliwość totalnego wyciszenia się. Zaakceptowałam panujący skwar i pogodziłam się z tym, że może już nie dam rady poprowadzić upatrzonych linii. Jak się nie dało, tak się nie dało i nic na to nie poradzę!

Po dwudniowym świetnym rescie na Costa Brava zostałam odwieziona przez Tomiego i Szymona do Girony własnym samochodem. Piękne dzięki chłopaki!!! Tak! Ponieważ wciąż nie posiadam prawa jazdy, a nikt nie dojechał do mnie na wspin, potrzebowałam kogoś, kto odwiezie moje auto i bety do PL ;) Wycieczka samolotem z Bratysławy do Girony nie była dla Joza problemem. To się nazywa mieć prawdziwego przyjaciela!!! Kolejne kilkanaście godzin wysłuchiwałam historii o wspinaniu w Sulovie i Tatrach w wersji słowackiej. Zadając typowe dla laika pytania: „… a to zardzewiałe kolucho co 7 metr to wytrzyma  jak odpadnę? A ten sulovski konglomerat to taki jak w Margalef? A to podejście pod Mnicha to długie? A kask mi trzeba? A dwa dni pod rząd da się tam wspinać? :))) ect. Jajko jako spec od tego typu zagadnień cierpliwie udzielał mi odpowiedzi. 
Aaahhhh rewelacja! Nie mogłam się doczekać, tym bardziej że będzie to coś z czym wcześniej nie miałam nic wspólnego. Teraz widze ,że wyjazd z Margalefu był najlepszym rozwiązaniem, tym bardziej że czeka mnie kolejny bardzo długi trip.  Tymczasem marzyłam o chwili relaksu w domowym zaciszu, usadowiona wygodnie na skórzanej sofie ;))))

Pozdrawiam





 
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
Lukasz Warzecha - LWimages 2009-06-09 16:12:18
:-)


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd