Minął trzeci tydzień tripu, a pogoda wciąż nie była stabilna…
Jak nie totalny opad deszczu, tak super lampa uniemożliwiająca sukcesywny wspin na wzgórzu przed 18 (mrok zapada o 19!!!)
Moja ambitna" strona świata" - „Pal Este” (8c) rozpracowana… i choć sportowa motywacja nakazywała wspinanie się po niej bez względu na panujące warunki, lejącą się krew z palców i ból „troszkę podpuchniętego fuckera” ;) rozsądek mowił mi coś innego:
„Tranquilla!!! Rozwspinaj się”
I rzeczywiście! Nie będąc pewna, czy aby jutro śniegiem nie sypnie zdecydowałam się - po prostu wspinać.
Widząc system łojących tu Hiszpanow, teraz wiem, że Margalef koniecznie należy mieszać z innymi rejonami takimi jak: Siurana, Montserrat, Oliana, gdzie rodzaj chwytów (inny niż dziurki ) uratuje naszą skórę przed totalnym zniszczeniem.
Moja – nadająca się do wymiany jest wspomagana climbonem i grubą warstwą plastra, gdyż brak bycia mobilnym uniemożliwia mi wspinanie w innych rejonach.
Do Margalefu zjechali znajomi, zagraniczni wspinacze, a także ekipa ze Śląska, dzięki której nawet najgorsza pogoda była fantastyczna :) !!!