Pierwszy w tym roku trip , opisywany już wcześniej na łamach "Gór" , MG i portali internetowych mogę uznać za udany pod względem ? rozruchowym.
Jadąc do Włoch w mojej głowie głęboko tkwiła myśl o poważnym przystawianiu się do
"Die Hard" , który rok temu dał mi nieźle popalić!
Pierwsze dni wspinu spędziłam na drogach z przedziału 6a-7b ciągnąc Sebastiana w sektor Gabbio. Ten jednak zasadniczo odmawiał , „wciskając” niczym juniorowi , że tak będzie dla mnie najlepiej!
Po kilku luźniejszych dniach, postanowiłam odtworzyć sobie bulderowy odcinek „Die Hard”.
Moje ruchy na drodze , pomimo iż sukcesywne , były bardzo statyczne (usprawiedliwione świeżo opuszczoną przeze mnie siłownią!) Choć ambicja sportowa mocno gryzła się z metodyką , postanowiłam grzecznie słuchać SW i wspinać się po wszystkim innym , niż wspomniane 8c!
Świadoma tego , że mój organizm będzie mocno eksploatowany przez kolejne kilka miesięcy, mentalnie podeszłam do sprawy w zupełnie inny (niż dotychczas) sposób. Zimowy trip do Ferentillo potraktowałam jako „rozgrzewkę” przed kolejnym „właściwym” wyjazdem kwietniowym.
Najlepszym wynikiem tripu, było zrobienie dojśćiowego do „Die Hard”- Totemu 8a+ RP, a po cięższą wersję miałam wrócić potem…no i wróciłam
Copyright © 2014 by gorskieblogi